wtorek, 15 grudnia 2009

True

W chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze.

Carlos Ruíz Zafón
Cień wiatru

Impossible

Miło jest żyć w przekonaniu, że wszystko układa się dobrze, po twojej myśli, że ludzie którzy cię otaczają są życzliwi lojalni, masz w nich wsparcie. Możesz nich liczyć w najgorszych momentach twojego życia i w tych lepszych także, że nie będą cie pocieszać na odczepnego typu: nie martw się wszystko będzie dobrze, nawet jeżeli tak naprawdę myślą.
Że przytulą, dadzą znać, że są obok, i nie współczują z litości do ciebie, tylko z miłości, przywiązania czy zwykłej empatii.
A jednak, tak nie jest...
Ludzie są interesowni, nawet ci, których uważałeś za najważniejszych, sa egoistami, egocentrykami, samolubami i draniami...
W najmniej oczekiwanym momencie to pokazują, w momencie kiedy dzieli cię od załamania włos, czy nawet pół włosa...
Spada to wtedy na ciebie z destrukcyjną siłą...
Tracisz wiarę w sens bycia razem...
Ja straciłam...i co dalej?
Umiesz liczyć, licz na siebie...

środa, 9 grudnia 2009

Something New

No i coś się ruszyło:)
Niby nic, a jednak wielkie coś... bo od stycznia będę odpowiedzialna i to bardzo.
Wpadła praca, trochę znienacka, trochę z poszukiwań, trochę z lenistwa a trochę z chęci pracy.
Ale wszystko będzie nowe i baaaardzo odpowiedzialne i ciężkie..
Ale jestem ambitna, czasem nawet chorobliwie, ciągle mi mało, bez przerwy czegoś szukam, przebieram, wybieram..a potem i tak najczęściej jestem umiarkowanie zadowolona...Pesymista powiedziałby że to jednak coś.

Teraz trzeba przebrnąć przez biuuuuuurokrację, przez duże B. A jest tego sporo.

Tak niedawno rozmawiałam o, że zmienili się polscy urzędnicy, że są milsi, bardziej cierpliwi, uśmiechnięci i chętni do pomocy... Czas chyba to cofnąć, ale tylko w połowie.
Bo kogo to obchodzi, że jesteś tutaj pierwszy raz, nie znasz ludzi, budynku, pewnych schematów, które oni powtarzają zapewne od lat.
Ale to nic, że nagle zostawiają cię w pomieszczeniu samego i zapominają poinformować, co dalej i czy czekać czy może iść dalej... do kolejnej małej klitki gdzieś na strychu lub piwnicy.

A cofnęłam w połowie, bo niektórzy poza schematami mają jednak troszkę wyobraźni:)
Ale palce jednej dłoni w zupełności wystarczają aby ich policzyć.
A na mojej liście poszczególnych komórek jest 13 pozycji :)

środa, 25 listopada 2009

Celebrities

Bardzo modne słowo. Celebryta i chyba jak najbardziej trafione.
Niekoniecznie ktoś kto jest medialny musi właśnie taki być ze względu na swoje spektakularne osiągnięcia...
Nie należę do osób namiętnie śledzących każdy dzień znanych celebrytów. Zdecydowanie mówiąc w ogóle mnie to nie interesuje. Nie podzielam szukania sensacji, rozdmuchiwania spraw osobistych. Jeżeli ktoś ma taką ochotę lub potrzebę, to i owszem może pisać bloga czy publicznie mówić o intymnych i bardzo osobistych ale poprzez to nie zainteresuje mnie sobą. Wprost przeciwnie, działa to na mnie odpychająco.
Jest kilka takich osób moge je policzyć na placach jednej reki, zwanych Celebrytami, którzy mnie zaskakują, w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Dlaczego?
Dlatego, że bije od nich jakaś taka specyficzna wiązka inteligencji. Fakt, że świetnie odnajdują się w każdej sytuacji, owszem, można się tego nauczyć. Ale tez pewna forma ich spontaniczności, bystrości umysłu zachwyca mnie.
Zazwyczaj potrafią doskonale ocenic potencjalnego przeciwnika dyskusji. Naturalnie w pewien sposób zmusza ich do tego ich zawód, który wykonują. Ale uważam że inteligencja jest wrodzona a nabyć można wiedzę, który tylko podnosi nasza wartość.

Ostatnio jedna z tych osób powiedział, ze nie rozumie po co ludzie prowadza blogi?
Ja także nie rozumiem po co prowadzić blogi, w których opisuje się własne frustracje erotyczne czy życie krok po kroku.
Po co ja pisze bloga?
Życia mam dosyć codziennie.
Brakuje mi "poważnych rozmów", szczególnie jak się przebywa z ludźmi, którzy czytali coś ostatnio w liceum, albo wczoraj gazety plotkarskie. Ludzie dla których rozrywką jest wizyta u kosmetyczki, nowe tipsy czy oglądanie polskich seriali. Ludzie którzy oprócz pracy aby zarobić na wakcje all inclusive nei maja innych zainteresowań, nie czują potrzeby rozwijania się intelektualnie, artystycznie. Ludzie, dla których zdobycie wykształcenia wyższego to koniec drogi w formowaniu własnej osobowości, wyjątkowości. Ludzie którzy od lat jeżdżą na wakacje w to samo miejsce, bo po co im nowe wrażenia, przeżycia czy... nie wiem, chęć poznania czegoś nowego.
Ja wierze, że każdy z nas jest wyjątkowy, każdy ma w sobie potencjał, jakieś ukryte
Owszem to wszytsko jest dla ludzi, ale jak takim człowiekiem nie chce być.
Czuję potrzebę rozwijania, się dla samej siebie. Może dlatego żeby poznać swoje możliwości, nie chce czegoś stracić, zaprzepaścić.
Bo tyle jest pięknych miejsc, książek do przeczytania, zdolności które można przyswoić, języków i kultur, które można poznać.

Ale też chciałabym aby pewien celebryta przewiózł mnie swoim porsche:)

Pomysłowy Dobromir :)



Obiecałam mojemu Mężowi, że będę się tym chwalić - jego kreatywnością i chęcią stworzenia czegoś własnego. Nie da się ukryć jest artystą i geniuszem, wie jak zaprojektować ekologiczny domek a nie pamięta w której szafce są kubki:)

Właśnie chyba dojrzał do uporządkowania swojej pracowni, znaczy się dojrzał wreszcie jego pomysł, bo 3 poprzednie ustawienia i rozwiązania niestety okazały się błędne. Ale chyba wreszcie się udało:D

Tymczasem zdjęcie przedstawia ciekawe rozwiązanie, jak sobie poradzić z kablami, które w obecnych czasach są nieodłącznymi domownikami, prawie w każdym kącie.
Otóż można je tak cudnie przymocować, w kształcie np. ptaka, żeby zawsze rozwijać swoje skrzydła:)
Proste? I bezpieczne:)


Zdjęcia

wtorek, 24 listopada 2009

Old one & memories...


No proszę, chyba jednak trzeba się wybrać na ten kurs fotografii, bo chyba niezłe zdjęcia mi wychodzą:)

To zdjęcie znalazłam przy okazji przeglądania i wybierania zdjęć z wakacyjnych podróży. To pajęczyna zrobiona o 6 rano nad jednym z bieszczadzkich strumyków, nad którym cudownie było mieszkać przez 10 dni:)

Jednak wcale nie potrzebuje 5 gwiazdkowego hotelu, czy drinków w all inclusive. Wystarczą tylko wygodne buty, plecach, kurtka przeciwdeszczowa i krem nawilżający. Nie jest mi konieczne nawet lustro:)

Ale z ciepłego prysznica nie zrezygnuję, tym bardziej po szalonej jeździe rowerem w ulewnym deszczu bez błotników zaznaczam:) po bieszczadzkich szlakach:)
było cudnie:)

sobota, 14 listopada 2009

Dramatico...

Okropne jest to uczucie, kiedy Naszym bliskim dzieją się przykrości...Czuje wtedy okropny żal, smutek, coś rozdziera od środka, mówiąc nieco poetycko...
Na poezję tu brak miejsca co prawda, ale mój umysł pracuje na wysokich obrotach. Może ja zrobiłam coś źle, czegoś nie zrobiłam, mogłam coś zrobić a nie zrobiłam, mam poczucie winy, że temu nie zapobiegłam..

Jednak każdy płaci za własne błędy, a w mojej rodzinie dziedziczymy upór i własną rację na każdy temat i niezależnie od stanu, przypadku i prawdy a tym bardziej przyznania się do prawdy. Niestety najczęściej ma to swoje złe strony, częściej niż dobre, ale i tak się upieramy:)
Groteska i farsa.

A teraz rzeczywistość i strach, który ze sobą niesie.

Ale gdzie kończy się granica ingerowania w cudze życie a opiekowania się, pomagania? Trudno jest to określić. A gdy zostajesz dopuszczony tylko do części życia tej osoby? To co wtedy?
Drążyć, dociekać, wnikliwie badać, zmuszać do zwierzeń? Nawet jeżeli mamy w tym jak najlepsze intencje i staramy się robić to dla dobra drugiej, bliskiej nam osoby.

Ale tak się niestety nie da... Zostaje, więc bierna obserwacja i wspieranie w takich chwilach ja ta.

czwartek, 5 listopada 2009

Minute




Dawno się nie zdarzyło, żebym o godzinie 8.00 była całkowicie wyspana:)

Są takie dni...;)
Są też takie dni jak dzisiaj, piękne, z popołudniowym słońcem przedzierającym się przez okna, kiedy jest cicho i bez wiatru. I kiedy wczorajsza kreatywność wpłynęła na kreatywną czystość mieszkanka i solidnie wyprasowanych t-shirtów :)

Oczywiście nie mogłam się oprzeć i znowu chwyciłam aparat fotograficzny...I warto było. Jeżeli w listopadzie pojawiają się wiosenne kwiatki, tuż po pierwszym śniegu :) Naprawdę warto.
I marzę o kursie fotograficznym:) Zresztą tak jak o kursie języka hiszpańskiego, ale po kolei.

Kusząca dziś pogoda na bieganie...moja kolejna pasja:)
I oczywiście robię to dla zdrowia ale i dla przyjemności:) Jest podobno coś takiego jak orgazm biegacza... ;)
A tymczasem trzeba korzystać z pogody i może i tym razem podążać za modą. Bo bieganie od niedawna jest bardzo modne. Ale najważniejsze, że świetnie się po tym czuję. Z wyjątkiem wystających płytek chodnikowych a w konsekwencji mojego ostatniego "lotu na żabę" - zdarłam 2 kolana i piekło jak diabli!!
Brakuje mi tego bardzo, szczególnie kiedy pogoda nie dopisuje, ale nawet w deszczu dałam radę, z czego jestem bardzo dumna.
Podczas biegu mam zazwyczaj najbardziej kreatywne pomysły i ciekawe rozwiązania. Najbardziej kuszącym efektem jest to jak po 2 miesiącach pokonywania 15-20 km tygodniowo wygląda ciało :)
Hmm... Jestem jednak trochę próżna, jak każda kobieta ;)

środa, 4 listopada 2009

Snow



Dzisiaj spadł pierwszy śnieg... A ja w dobrym nastroju, od razu wzięłam się do promowania mojej galerii. Na początku tylko fora sklepików w których zostawiam pełno kasy;) Ku wątpliwej uciesze mojego Męża :)
www.zielonykufer.pl
Ile razy to dzisiaj napisałam? Sam już nie wiem...

Tymczasem ponuro, śnieg zaraz po zetknięciu z ziemia rozpuszcza się, chociaż go trochę zostało na ostatnich liściach drzew.
A ja pełna energii nadal, więc postanowiłam wyskoczyć na mały" rabunek chwili". I ukradłam trochę tych jeszcze nie rozpuszczonych płatków śniegu. Wyszły pieknie ale niesttey ponuro.
Ale co to dla mnie? Szczególnie dzisiaj, kiedy rozpiera mnie energia:) Kreatywnie...:)

wtorek, 3 listopada 2009

Gift


A oto naszyjnik jaki sobie wymyśliłam, a może sprezentowałam:)

Trapi mnie mnóstwo rzeczy ostatnio i postanowiłam zająć się czymś innym, niż tylko myśleniem i zasmucaniem się...
Ale niestety pomogło na chwilkę tylko, widać jestem mniej próżna niż myślałam...
Ale to nic, trzeba wziąść się w garść i zacząć działać. Jakieś pomysły na rozkręcenie biznesu, tym bardziej, że skarbonka wieje pustką i chłodem?
U mnie pełno pomysłów ale bez konkretnych funduszy kiepsko to widzę:/

Zostaje mi tylko ubrać się w cieple buty i rozwinąć jakiś mały kramik...ale niestety nie mieszkam w centrum miasta...

Mam wrażenie ze koniec roku daje mi nieźle w kość... a nie ma wcale aż tak wielkiego mrozu..:/

Merry and Happy






Zaczęło się. Wczoraj widziałam pierwszą świąteczną reklamę w TV. Więc i ja postanowiłam zamieścić pierwsze kartki świąteczne:) A po resztę zapraszam do :
www.zielonykufer.pl





Znów czas pomyśleć o świętach. To znaczy ja zaczęłam już myśleć. Ponieważ nie należę do typowych zakupowych fanek, rozkładam sobie bieganie po sklepach na raty. I tak zakupy świąteczne zaprzątają moja głowę już od października. Cały rok jednak słucham uważnie poszczególnych wypowiedzi mojej rodziny i znajomych i koduję, co takiego w tym roku sprawiłoby im przyjemność:)

Lista zakupów także zrobiona, tym bardziej, że większość prezentów staram się wykonywać sama. Już doskonale wiem komu potrzebny listownik a kto chciałby pojemnik na herbatę lub chusteczki:)

Nie da się ukryć, że standardem prezentowym w naszym kraju są jednak rzeczy praktyczne i raczej codziennego użytku. W tych kryteriach znajdują się:
- tv i odtwarzacz dvd
- gacie i skarpetki
- pianka do golenia.

Niestety ale coś w tym jest i nawet wiem co... Zazwyczaj jest to spowodowane brakiem pieniędzy. Ale czy tak naprawdę są one aż tak niezbędne? Szczególnie w takich ilościach żeby specjalnie brać kredyty? Nie ukrywam, że nadal ludzie hołdują pewnej zasadzie: postaw się a zastaw się... Ale czy warto? Oczywiście, że święta to wyjątkowy czas, ale wolałabym pamiętać wspólne spacery z rodziną, osobiście przyrządzone posiłki, wspólne kolędowanie i spędzanie czasu razem z najbliższymi. Chciałabym, żeby każde święta były wspominane przez ten właśnie pryzmat a nie poprzez wielkość czy wartość każdego prezentu. Ale chyba to zależy tylko od nas, jak sobie zorganizujemy tak właśnie je spędzimy.


Pamiętam jedną taką Wigilię u mnie w domu. Niestety krucho było z funduszami, szczególnie u mnie ale postanowiłam każdemu zrobić prezent samodzielnie. Każdy dostał obrazek, jeden bardziej a drugi mniej dowcipny ale najważniejsze wykonany samodzielnie. Czy się podobało? Jednym bardziej, drugim mniej, ale dla każdego znalazła się mała paczuszka pod choinką... A najbardziej pamiętam zdziwienie wszystkich członków mojej rodziny, nikt się nie spodziewał, ze coś znajdą... A jednak... I na tym polega według mnie Głos Ducha Świąt.

Tymczasem świąteczne "gacie i skarpetki" są naprawdę świąteczne:) W zeszłym roku były to śpiewające pingwiny:) A w tym roku?
Zobaczymy na kogo padnie kolej do śpiewania...

poniedziałek, 2 listopada 2009

Before

Weekend wspomnień i pamięci minął, ale nie oznacza to, że wspomnienia i pamięć także minęły, bo na nie czas jest zawsze.

Tymczasem pracowicie, 46 kartek świątecznych w jeden dzień i jeden wieczór - dopóki materiały się nie skończyły... Powyklejałam wszystko, poprzycinałam nawet resztki i ...czekam na więcej bo znów wena za mną chodzi. Ale to dobrze, bo pracy nadal brak...właściwie zaczynam przyzwyczajać się do domowych obowiązków, sprzątania, zakupów prasowania, którego nie lubię no icezkania za moim mężęm kiedy wraca z pracy. Ale niestety nie ma za to ani grosza, czyli trzeba się przyzwyczaić do jednej wypłaty, a to chyba najgorsze no i brak kontaktu z ludźmi. Jednak...

Cały czas szukam, ale na dzień dzisiejszy niestety nie ma nic, co mogłoby mi odpowiadać... Czy to oznacza, że mam zbyt duże wymagania?

Byłam teraz na przykładowym dniu pracy, w której miałabym pracować i nie mam zamiaru tam wracać... Może źle się nastawiłam, może miałam inne wyobrażenie? Być może, ale ja chce tylko pracować z miłym towarzystwie, wykonywać pracę którą lubię, ale nie w urągających warunkach.
Dla mnie takimi warunkami jest pomieszczenie socjalnie pod kozetką w jednym z gabinetów, lub wpółpracownicy, którzy gdy tylko widzą osobę ambitniejszą, która stara się dla samej przyjemności, postanawiają się jej pozbyć...

Mogłabym o takich koszmarnych warunkach opowiadać i opowiadać, bo niestety trochę ich poznałam. A tak szczerze wolałabym mówić o tym jak było lub będzie miło.

Ale zobaczymy co tym razem przyniesie mi brak pracy...ostatnio nauczyłam się nowych rzeczy, dzięki którym mogłam podjąć dodatkową pracę. A teraz?
Wierze, że musi być w tym jakaś przyczyna, że nie ma nigdzie wolnych etatów...

wtorek, 27 października 2009

Jego pamięci...

Uwielbiał łowić ryby, wykopał nawet stawek z rybkami ozdobnymi w ogrodzie. Każdego ranka wraz z psem chodził nad staw i karmił rybki, stojąc na jednej zgiętej nodze. Jego marzeniem było mieć ogromnego psa i dopiął swego - sprawił sobie bernardyna, piękny o ogromny.
Nigdy nie okazywał uczuć. Dużo pracował, ale tez lubił zabawę, chyba najbardziej. Oglądał kabarety, najczęściej swojego ulubieńca - Marcina Dańca. Mógł śmiać się z niego bez końca.
Był uparty, zawsze stawiał na swoim i ciężko się z nim dyskutowało.
Wyglądał śmiesznie jak wstawał, kiedy jego ciemne, potem coraz bardzie przyprószone siwizną gęste włosy, sterczały na wszystkie strony a mięsista twarz miała zawsze odciśnięte ślady poduszki.
Autem jeździł z "zimnym łokciem", marzył, że kupić sobie jakieś większe, z napędem na 4 koła.
Nie lubił jeździć nad morze, nudziło go leżenie na plaży, na której najczęściej spal.
Za to w górach czuł się jak w domu, fascynowała go gwara góralska i wszystko co ich dotyczyło.
Kupił sobie nawet ciupagę i kapelusz góralski z muszelkami:)
Kochał muzykę i pięknie grał na trąbce, akordeonie, gitarze, pianinie. Akordeon zawsze ruszał na imprezach, na których nie brakowało muzyki.
Hendrix, Lee Hooker, King Cole itp. uwielbiał ich. Zawsze powtarzał ze chyba w poprzednim wcieleniu był Murzynem bo gdy słyszał klasyków bluesa odżywał.
Kiedy usłyszał utwór , który bardzo mu sie podobał, odkładał papierosa do popielniczki i zaraz siadał i grał go na klawiszach. Nie było utworu, którego by nie zagrał.


Nadchodzi dzień Wszystkich Świętych, a ile pamiętamy o naszych bliskich, którzy odeszli? Nieważne czy wczoraj, tydzien temu czy 5 lat temu, 10 lat temu....
Ja pamiętam Jego twarz do teraz, to jak zawsze stał na jednej nodze, lekko zgiętej w kolanie, i jego śmiech...:)

czwartek, 22 października 2009

Pucha - 2 zgadnij co sie tam chowa?
















A tutaj dla smakoszy kuchennych przypraw, naturalnie świeżych i z upraw ekologicznych:)

Pucha dla starego Ropucha :)






Tutaj wariant dla miłośników róż, maków i kwiatów ogólnie.

Coś z niczego ale do wszystkiego

Czasem bywa tak, że po głowie krąży tysiąc pomysłów na nowe, niepowtarzalne przedmioty. Przyjemnie jest otaczać się rzeczami, które wprawiają nas w dobry nastrój, na które przyjemnie jest patrzeć, korzystać z nich, używać w codziennym życiu.

A kiedy przy okazji działamy trochę pro-ekologicznie, wykorzystujemy odpady, resztki materiałów, które zapewne wylądowałyby w koszu na śmieci, to już możemy nazwać to sukcesem. Ale jak to zrobić? Po prostu wystarczy mieć pomysł, a o odpady nie trudno, bo produkujemy ich 400 kg rocznie na osobę. Podczas gdy w Nowym Jorku aż 800 kg rocznie na jedną osobę. Jeżeli pomnożymy to przez ilość mieszkańców powyższych miast... Masakra a raczej śmieciakra...

Może więc warto czasem zastanowić się 2 razy, gdy coś wrzucamy automatycznym, jak roboty, ruchem do kosza na śmieci.

I tak powstał pomysł na: pojemniki na zioła, kredki, ołówki, słomki do napojów, czy pędzelki do makijażu a wszystko to zrobione z puszek po konserwach.

Wybór należy do Was, do czego je wykorzystacie.
A nowe pomysły mile widziane.

Uwaga! Uwaga!

Jeżeli ktoś z Was, szanowni czytający również posiada takie hobby jak Decoupage, bo akurat o tym mam zamiar mówić, to z wielka przyjemnością wymienię się serwetkami, których mam mnóstwo.
Zdjęcia postaram się przysyłać sukcesywnie.

Jutro pierwsze zdjęcie:)

poniedziałek, 19 października 2009

Edgar's story


No i znowu marazm...
Ach, a było tak pięknie.. zazdoszczę idealistom i optymistom.. Szczerze to myślałam , że jednak należę do tej drugiej "bandy" a tutaj rzeczywistośc zazwyczaj nas zaskakuje.
No i tak sobie rozmyślam a potem oczywiście o tym zapomnę.

Ale na pewno nie zapomnę o tej książce "Historia Edgara" David Wroblewski.
Dlaczego jest genialna? Uwielbiam książki pisane z serca, językiem "ubogim", czyli prostym bez zbędnych ozdobników, eufemizmów, wymyślnych porównań. Książka która ma poruszyć i zapaść w pamięć musi mieć to coś.. Dla mnie jest to właśnie historia opowiedziana trochę od niechcenia, w sposób jakby reporterski, obiektywnie a ja jako czytelnik mam możliwość wyciągnięcia własnych wniosków z historii, która najczęściej jest smutna i poważna.
Według mnie to świadczy o talencie, bo dobry pisarz musi być genialnym obserwatorem, ale tylko obserwatorem...

Polecam, jest smutna momentami ale jest w niej jakaś magia, magia miłości...ale nie takiej z taniego romansu, bo miłość ma różne oblicza, ale tylko wtedy gdy jest piękna w swej prostocie.

A na samym początku prezent na zbliżające się urodziny... Myślę, że się spodoba:)



Miłość.
Ślub Olgi i Artura był piękny. Deszczowy i zimny ale bajkowy, jedyny i smaczny:)
Kiedy Pannę Młodą do drewnianego i rzeźbionego ołtarza prowadził ojciec, w pięknej sukni z trenem i ze spokojem na twarzy aż łza w oku się zakręciła... Byli szczęśliwi, roztańczeni i widać było gołym okiem zakochani i kochani...
Sto lat pełnych miłości!!

poniedziałek, 12 października 2009

SuperHero...



Wykonanie tego zajęło mi trochęęęęęę czasu.
Jednak jak na to patrzę, czuje dziwne super-moce w sobie...;)



www.zielonykufer.pl

To have...

To już dwa miesiące:)
Na początku, było trudno. Nauczyć się kilku nowych rzeczy, przysiąść wieczorami, szczególnie nocami. Wiecznie byłam upaprana farbami, klejami. W domu wszędzie było pełno pędzli, farb, korali, linek jubilerskich, sztyftów i innych drobnych elementów, które jak na złość namiętnie śledziły mojego Męża...
I tak jest do teraz:)
Ale czy jest warto? Mimo całego bałaganu, zgodnie uważamy że TAK, warto mieć jakieś hobby (lub tysiać różnych - jak Ja), satysfakcję jak z kawałka drewna czy metalu wychodzi jakis mały, jedyny w swoim rodzaju przedmiot użytkowy:)
Dodatkowo jak podoba się to innych, to już sukces.
Zaryzykowałam i postanowiłam opróżnić wszystkie szuflady!

I tak powstał Zielony Kufer:)

Jednak gdyby nie większa chęć Pewnego Pawła, który dał ogromne możliwości, bez których nic by się nie udało. Za co jestem ogromnie wdzięczna. Dziękuję!!


www.zielonykufer.pl

Zapraszam do mojej małej galerii:)

piątek, 9 października 2009

Wedding Day

Czas Ślubny zaczął się, pełna parą więc do Dzieła!

Oczywiście nie da się ukryć, że niejaka Wena chodzi za mną cały czas. To niesamowite, że podczas tak trywialnych zajęć, jak mycie okien czy porządkowanie dokumentów, nagle gdzieś zza framugi pojawi się jej kawałek sukienki, czy szala...
A jednak nie opuszcza mnie na krok...
Jak powinien wyglądać zestaw podarunkowy Dla Młodej i Młodego? Ja już wiem, a Państwo Młodzi Lipcowi: Marzena i Jarek również. Dużo szczęścia Kochani!!

Wrześniowi: Ewelina i Piotr z małym przecudownym synkiem Michałem, pokazali mi jak powinno wyglądać prawdziwe wiejskie wesele, z pysznym jedzeniem, kapelą, która należy do tych niezniszczalnych, z tańcami na boso (to jak zawsze ja!) i trwające 2 dni!! Dużo Miłości dla Was!

Teraz czas na...Olgę i Artura:)

Smile...


No i z tego ogromnego marazmu powstał nieoczekiwany pomysł: biżuteria na specjalną okazję:)
Za tydzień z przyjemnością będę uczestniczyć w Dniu Zaślubin mojej najlepszej Koleżanki (nie lubię słowa Przyjaciółka...ble) i postanowiłam wykonać coś wyjątkowego i właśnie w ten sposób powstała bransoleta i kolczyki, z elementów srebrnych, kryształów Swarovskiego i szklanych korali. I najważniejsze: dominującym kolorem jest przepiękny fiolet, który naturalnie uwielbiam.

Uważam to za wielki dar, móc samemu stworzyć, to czego pragniemy. Pomijam naturalnie w tym momencie rzeczy materialne: kolczyki, serwetki, sweterki itp. To owszem daje nam satysfakcję ale chwilową, która czasem mija wraz z modą.
Mam na myśli, rodzinę, szczęście, dobre relacje z ludźmi i lojalne pełne wspólnych ciekawych momentów przyjaźnie, które uczymy się sami budować a najważniejsze pielęgnować. Czy można się tego nauczyć? Jeżeli tylko pragniemy, to owszem.
Czy jest na to dobry przepis? Trudno powiedzieć, tym bardziej, że wszyscy tak bardzo różnimy się między sobą. Każdy z nas ma inny temperament, przyzwyczajenia, sposoby na relaks, spędzanie wolnego czasu, czy interesują go inne książki, filmy, przedstawienia... I mogłabym wymieniać bez końca...
Ktoś mi kiedyś powiedział, że mężów szukają sobie tylko słabe i niepotrafiące poradzic sobie w życiu kobiety... Kompletna bzdura!
Życie w związku, małżeńskim, czy nie-małżeńskim a przede wszystkim koleżeńskim uczy nas: dawania, pielęgnowania, miłości, szacunku do drugiej osoby i jej zainteresowań, szczerości, hojności, i mnóstwa innych wartościowych, niewidzialnych rzeczy, które w dobrych relacjach wracają do nas ze zdwojona siłą.
A czego ja się nauczyłam? Dzięki mojemu Mężowi wiem co to kompromis:)

czwartek, 8 października 2009

Taste...

Za oknem szaro, mokro i beznadziejnie... Dlaczego zawsze zaczynam od pogody? Widocznie ma na mnie większy wpływ niż myślałam.
Oczywiście nie da sie ukryć, że skłania do przemyśleń i refleksji. Tymbardziej teraz, kiedy oprócz miliona zajęć, bez których nie potrafię żyć, nie mam tego najważniejszego, czyli pracy. Generalnie nie narzekam, mam wreszcie sporo czasu, żeby się odprężyć, przemyśleć kilka spraw i móc całkowicie oddać się temu, co sprawia mi radość.

Tymczasem coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że uwielbiam swoją pracę, ale czy to wystarczy? Niestety szanse rozwoju, awansu w moim zawodzie są marne. Nie chodzi mi oczywiście awansu tylko finansowego, pozycji w firmie, ale o możliwość awansu na poziomie intelektualnym , zawodowym, żeby mieć poczucie, że pracodawca dba o mój rozwój, a ja mogę się rozwijać...
Fantazjuję? Owszem i to bardzo, ale bardzo mi tego brakuje.
Pracowałam w wielu miejscach, lepszych, gorszych ale zawsze musiałam znosić niezadowolenie przełożonych a tym bardziej współpracowników z powodu moich ambicji, tego, że zawsze wydawało mi się, ze za mało potrafię i mogłabym więcej..
Wybujała, chora ambicja? Mogę zostać tak nazwana, ale zawsze dążę do perfekcji, do tego abym sama była zadowolona z efektu i z przebiegu mojej pracy.
Zaczynam coraz bardziej przekonywać się do tego, że pracodawcy potrzebują tylko trybików, najlepiej już takich poduczonych, ale nie za dużo, że umieli świetnie wtopić się tłum podobnych a nigdy wyróżniających się.

Masz ochotę się wyróżnić? Zrób to sam, pod warunkiem że damy Tobie taka możliwość...

A najczęściej możliwością ku temu jest rezygnacja z pracy... I oto jestem... Bezrobotna na teraz...

wtorek, 6 października 2009







Listen...



Szaleństwo jesiennych barw działa jak natchnienie, więc grzechem byłoby z tego nie korzystać:)

Jako temat przewodni na jesienna biżuterię wybrałam perły. Dlaczego? Może to poprzez ich, mimo ciepłych barw, chłodną elegancję. Postanowiłam połączyć je w moich najbardziej ulubionych kolorach: fioletach i brązach. I udało się, prawie jestem zadowolona efektu;)

Teraz pracuję intensywnie nad cieplutkim ciemnoczerwonym sweterkiem - oby zima była w tym roku zimą, wtedy poczuje że moja praca nie poszła na marne. Będę mogła nacieszyć się nim, tymbardziej, że w głowie powstał mi szalony pomysł na jego formę. Ciekawe tylko czy się uda... Szkoda tylko że kciuków przy dzierganiu nie można trzymać;)

poniedziałek, 5 października 2009

Hear...


Czasem bywa tak .... że przychodzi jesień a z nią: zimno,smutek, deszcz i powolne zasypianie drzew, kwiatów.
Czasem bywa tak... że w tym początku strasznego ponuractwa, które postanawia bezczelnie zawładnąć naszymi umysłami wydarzy się coś pięknego i cudownego. Coś, dzięki czemu będzie nam łatwiej przebrnąć przez kolejne etapy wszechogarniającej nas jesiennej beznadziejności.

I tak się stało, mimo, że wcześniej jesień była dla mnie najgorszą porą roku, takim zawieszeniem pomiędzy zimą a latem, śniegiem a kwiatem...Teraz mam trochę inne wyobrażenie, bardziej ciepłe, jak kolory jesiennych liści, które pozostały na ślubnych zdjęciach:)

Minął rok od mojego ślubu, ale do tej pory trudno mi uwierzyć jak rozpieszczała mnie wtedy jesień, jak przygrzało słońce i jak nagle przestał padać deszcz i a temperatura powietrza podniosła się o trochę ponad 10 stopni!! Mimo, że całe dwa tygodnie tuż przed, ulewny i zimny deszcz nie dawał za wygraną.

Czy dzięki temu pokochałam jesień? Niekoniecznie, ale patrzę teraz na nią nieco łaskawszym wzrokiem... i mam duuuuużo więcej długich wieczór na urzeczywistnienie tego wszytskiego, co właśnie teraz tworzy się w mojej głowie:)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...