wtorek, 29 września 2015

Dojrzewające sweterki

No czasem tak mam.
Zaczęłam go na początku roku. I wreszcie nadszedł czas na ukończenie tego dzieła. Wybór kolorów spowodował, że zdecydowanie lepiej wygląda ściegiem gładkim niż w jakieś wzory. Miały być tylko 3 guziki a kiedy znalazłam idealne, to wydawały mi się zbyt duże, żeby robić plisę i dziurki. No i wpadł mi do głowy taki pomysł. Zrobiłam pętelki dla tych guziczków z wykorzystaniem nitek jakie zostały przy zmianie kolorów podczas dziergania :)

Pamiętam jak mama uczyła mnie robienia w ten sposób wieszaczków przy ręcznikach ;)

Włoczka Kotek
Druty: 3,5 mm






Zdjęcia robione telefonem, więc przepraszam za jakość.

To pierwszy dojrzewający. Kolejny już jutro :)
Do zobaczenia!


poniedziałek, 28 września 2015

Rok w biegu



Minął dokładnie rok od mojego pierwszego startu z zorganizowanych zawodach biegowych.
Skąd ten pomysł? Zacznę od początku.
Jestem typem człowieka co odpoczywa w ruchu. Żeby zresetować się psychicznie potrzebuję ruchu, dużo ruchu. Niestety nie odnalazłam radości w typowych zajęciach fitness dla kobiet. Potrzebowałam znacznie więcej ruchu, potrzebowałam takiego treningu, żeby wyjść z sali na czworakach... Wiem brzmi to naprawdę niepokojąco ;)

Problem pojawił się kiedy okazało się, że mam niestety ograniczenia czasowe. Znalazłam zajęcia, ze sztuk walki, ale 2 razy w tygodniu to zdecydowanie mi nie wystarczało i koniecznie musiałam popracować nad kondycją, bo leżenie 6 miesięcy podczas ciąży bardzo ją nadwyrężyło.

Ale próbowałam. Pierwsze biegi były naprawdę trudne, dystans 3 km wyglądał zabójczo. Dodatkowo motywowałam się i wstawałam rano na zajęcia na siłowni. Wieczorem znów trening i wpadłam jak śliwka w kompot.

Oczywiście brak odpowiedniej regeneracji, czasem nieprzespane noce, trudniejsze dni dały mi zdrowo w kość i efektem tego były kontuzje. Najdłuższa zatrzymała mnie na prawie 3 miesiące.

Ale leciałam dalej.

I nagle pomysł żeby zapisać się na zawody biegowe. Bo nie lubię robić czegoś ot tak, dla samego robienia.

Pierwszy bieg, tuz po kontuzji i od razu 10 km. Strasznie się umęczyłam. Koniec września niespodziewanie zaskoczył upałem. Słońce, trasa w terenie i kryzys na 7 km. Ale przebiegłam. Motywował mnie mój młodszy brat.

I zaczęło się, kontuzje przeplatane treningami, nieprzespanymi nocami, zakwasami w cały ciele, obitymi nogami, rękami, astma... Biegałam w deszczu, mrozie, śnieżycy, upale, w lesie, ruchliwej ulicy... aż moja miejscowość okazała się zbyt mała :)

Efekty przyszły po pół roku, pierwsze zrzucone kilogramy, poprawa samopoczucia i coraz dłuższe dystanse.

Po roku wiem już jak przygotować się do startu, jak trenować, żeby być szybszym, bardziej wytrzymałym. Co jeść, co pić, jak się odżywiać i jak robić postępy.

Ciągle mi mało, ciągle ścigam się sama z sobą, bo nie kręci mnie przebiegnięcie dla samego przebiegnięcia.
W mojej kolekcji medalowej, są takie medale, których wolałabym nie mieć...
Przypominają mi o moich słabościach, o tym co poszło niezgodnie z planem, co się nie udało.
Trudno mi to przełknąć.

Ale po roku zmierzyłam się z dystansem 21 km na naprawdę trudnej trasie - tak mówią. Pamiętam jak pełzłam na połowie tej trasy w zeszłym a w tym zakończyłam bieg niespodziewaną szybkością.

Bilans minionego roku to: -7 kg, 3 rozmiary mniej, lepsze samopoczucie, lepsza wytrzymałość,lepsza kondycja, ustabilizowana astma i 23 medale :) Do tego przebiegnięte 30 km, 3 zaliczone oficjalne półmaratony i kilka wybieganych treningowo.

I wspomnienia, walka ze swoimi słabościami, kiedy na trasie widzisz rosnącą przed sobą górkę i wiesz, że dasz radę :)

Nie ukrywam, że duże znaczenie ma dla mnie wsparcie bliskich.  Mamę - zawsze wspomogła posiłkiem regeneracyjnym, brata, i Męża, który w strugach deszczu potrafił czekać aby zrobić mi zdjęcia na trasie, był kierowcą, pomocnikiem, fotografem, opiekunką i pomagał w organizacji, kiedy spędzałam czas na treningach czasem 5 razy w tygodniu. No i Moja córka, która dzielnie towarzyszyła mi czasem na treningach biegowych lub na zawodach, biegnąc z Mężem w wózku.
Dziękuję :)

Brakuje mi czasem tylko czasu, wieczoru abym mogła poczytać książkę, bo niestety w całym tym ferworze i tylu zajęciach ta czynność odeszła na dalszy plan. Podobnie z rękodziełem, spacerami w rodzinnym gronie, i zwykłym lenistwem na kanapie.

Ale nie żałuję i planuje nowe cele na kolejny rok :)

Teraz przede mną najważniejszy sprawdzian - dystans królewski. Maraton. Dam radę ale jaki będzie czas? Trzymajcie kciuki, kto dotrwał do końca!


Miłego tygodnia.

sobota, 19 września 2015

Tym razem rowerowo

Kolejny weekend i kolejny wyjazd, Tym razem w  roli kibica i muszę powiedzieć, że stres nie jest mniejszy niż jakbym miała sama brać udział w  takich zawodach ;)

Ale udało się, sprzęt nie zawiódł, rower i my dotarliśmy do domu w całości.

Polecam fajne miasteczko, choć oglądane w biegu i piękne tereny wokół nie tylko na zawody rowerowe MTB, ale i na bieganie :)

A taki widok z okna spowodował, że wypadłam w piżamie z aparatem :)




Wieczór wcześniej , mimo tego, że czuło się już jesień pełną parą był piękny i bardzo smaczny :)


Miłej niedzieli! Ja jutro biegam a Wy jakie macie plany?




środa, 16 września 2015

Szary moher

Wczoraj w nocy spadł z drutów!
Jestem zadowolona. Jest wielki, przytulny i można się w niego zatopić. Idealny na jesienne i zimowe dni.

Niestety aparat padł więc jestem zmuszona publikować zdjęcia z telefonu.


Jak widać pomieści nawet więcej niż jedną osobę ;)


poniedziałek, 7 września 2015

Jesień

Kolejny weekend przeleciał... Coraz szybciej to się dzieje...
No i ja przez kolejny weekend przeleciałam, biegusiem.

Tym razem Piła, półmaraton - dopiero drugi i już czas lepszy o 5 minut :) Czasami trzeba pobiec w ulewnym deszczu, żeby zrobić "życiówkę" ;)

Tak mój słownik trochę się wzbogacił odkąd biegam.

Dużo tutaj ostatnio biegania... A dlaczego o tym już niebawem.





Zdjęcia: Nieoceniony Mąż. Dziękuję :)


piątek, 4 września 2015

Ostatni weekend wakacji...

Właściwie to zawsze kiedy o tym pomyślę nagle zdaję sobie sprawę, że mnie to nie dotyczy. Już - bo dawno temu skończyłam życie szkolne i jeszcze nie - bo Helena jeszcze nie jest nawet przedszkolakiem ;) Więc teoretycznie jakoś niekoniecznie zależy mi na "wakacjach". Jednak już zaczynam tęsknić...

Ale był czas na bieganie, był czas na dzierganie, porządki w ogródku warzywnym tylko nie było czasu na ... odpoczynek.

Na drutach rośnie małe białe cudo, w najprostszej wersji oraz kolejny moher. Moheru przybywa dosyć szybko i jest szansa, że dzisiaj już skończę korpus :)

Mimo tropikalnej pogody bieganie też było wyjątkowe. Sobotni bieg - w towarzystwie F16! A niedziela to chrapka dla kibiców piłkarskich - choć ja do nich nie należę, jednak przebiegniecie się po stadionie to fajne uczucie :)




A w ziołach mam przepiękną...lobelię ;) Nie da się ukryć, że i rośliny odetchnęły po tych upałach :)


A jak Wam minął ostatni weekend sierpnia?
Pozdrawiam.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...