A Bounty nie ma...
Rzadko spotyka się osoby, mówiące o negatywnych aspektach macierzyństwa...
Oczywiście to cudowne, kiedy ma się to małe Cudo i oddałoby się za niego życie... Patrzeć jak się rozwija, uczy, śmieje, czasem przychodzi się przytulić, naśladuje każdy Twój ruch...
To najpiękniejsze...
Ale czasem przychodzi bunt.
Trudno mi teraz poświęcić czas na projekty jakie sobie zaplanowałam.
A to chcę iść w jednym bucie na spacer, a to nie tą czapkę miałam założyć (tak JA) ale chciała pochodzić tylko 4 kroki a potem nie wiem czy chce do wózka, czy na ręce. A to nóż wydaję się fajną zabawką a do tego wszystko chce robić sama, w końcu jest już "taka duża" i ma o tym pełną świadomość.
Łatwo nie jest. Czasem z niemocy ...nagrywam jej zachowanie dla potomności ;) Bo taka histeria dłuuugo czasem trwa.
Tym czasem znowu ruszam biegowo, w końcu już Nowy Rok i nie zdążyłam "wiosennej" pogody uczcić ;)
A na drutach serca - w końcu już niedługo Walentynki ;)
Zaczęła się niezła przeprawa - włóczka nie do końca współpracuje przy takich wzorach, no i 3 razy prute, bo jednak dziecku rośnie głowa szybciej niż przypuszczałam ;)
Będzie czapka idealna na taką właśńie wiosenna zimę. Włóczki pod dostatkiem więc w planach jest jeszcze taki sercowy sweterek, bo aż wstyd się przyznać - mama dzierga a swetrów brak...
Ma ktoś może sposób jak zatrzymać czas...na tydzień?
Wtedy ze wszystkim wyjdę na prostą :)
Miłego wieczoru!