poniedziałek, 5 października 2009

Hear...


Czasem bywa tak .... że przychodzi jesień a z nią: zimno,smutek, deszcz i powolne zasypianie drzew, kwiatów.
Czasem bywa tak... że w tym początku strasznego ponuractwa, które postanawia bezczelnie zawładnąć naszymi umysłami wydarzy się coś pięknego i cudownego. Coś, dzięki czemu będzie nam łatwiej przebrnąć przez kolejne etapy wszechogarniającej nas jesiennej beznadziejności.

I tak się stało, mimo, że wcześniej jesień była dla mnie najgorszą porą roku, takim zawieszeniem pomiędzy zimą a latem, śniegiem a kwiatem...Teraz mam trochę inne wyobrażenie, bardziej ciepłe, jak kolory jesiennych liści, które pozostały na ślubnych zdjęciach:)

Minął rok od mojego ślubu, ale do tej pory trudno mi uwierzyć jak rozpieszczała mnie wtedy jesień, jak przygrzało słońce i jak nagle przestał padać deszcz i a temperatura powietrza podniosła się o trochę ponad 10 stopni!! Mimo, że całe dwa tygodnie tuż przed, ulewny i zimny deszcz nie dawał za wygraną.

Czy dzięki temu pokochałam jesień? Niekoniecznie, ale patrzę teraz na nią nieco łaskawszym wzrokiem... i mam duuuuużo więcej długich wieczór na urzeczywistnienie tego wszytskiego, co właśnie teraz tworzy się w mojej głowie:)


1 komentarz:

  1. Pisz wiecej tak pozytywnie choc nie wiem jak udaje ci sie tak dobrze poskladac mysli przed ´za pietnascie szosta´ ale najwidoczniej sekret tkwi w tym wlasnie :) Mysle ze trzeba sie urodzic we wrzesniu zeby lubic poczatki jesieni, a mieszkac gdzies na penisuli zeby myslec o jesieni jako o tygodniu miedzy upalami a zimnem...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...