piątek, 9 października 2009
Smile...
No i z tego ogromnego marazmu powstał nieoczekiwany pomysł: biżuteria na specjalną okazję:)
Za tydzień z przyjemnością będę uczestniczyć w Dniu Zaślubin mojej najlepszej Koleżanki (nie lubię słowa Przyjaciółka...ble) i postanowiłam wykonać coś wyjątkowego i właśnie w ten sposób powstała bransoleta i kolczyki, z elementów srebrnych, kryształów Swarovskiego i szklanych korali. I najważniejsze: dominującym kolorem jest przepiękny fiolet, który naturalnie uwielbiam.
Uważam to za wielki dar, móc samemu stworzyć, to czego pragniemy. Pomijam naturalnie w tym momencie rzeczy materialne: kolczyki, serwetki, sweterki itp. To owszem daje nam satysfakcję ale chwilową, która czasem mija wraz z modą.
Mam na myśli, rodzinę, szczęście, dobre relacje z ludźmi i lojalne pełne wspólnych ciekawych momentów przyjaźnie, które uczymy się sami budować a najważniejsze pielęgnować. Czy można się tego nauczyć? Jeżeli tylko pragniemy, to owszem.
Czy jest na to dobry przepis? Trudno powiedzieć, tym bardziej, że wszyscy tak bardzo różnimy się między sobą. Każdy z nas ma inny temperament, przyzwyczajenia, sposoby na relaks, spędzanie wolnego czasu, czy interesują go inne książki, filmy, przedstawienia... I mogłabym wymieniać bez końca...
Ktoś mi kiedyś powiedział, że mężów szukają sobie tylko słabe i niepotrafiące poradzic sobie w życiu kobiety... Kompletna bzdura!
Życie w związku, małżeńskim, czy nie-małżeńskim a przede wszystkim koleżeńskim uczy nas: dawania, pielęgnowania, miłości, szacunku do drugiej osoby i jej zainteresowań, szczerości, hojności, i mnóstwa innych wartościowych, niewidzialnych rzeczy, które w dobrych relacjach wracają do nas ze zdwojona siłą.
A czego ja się nauczyłam? Dzięki mojemu Mężowi wiem co to kompromis:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny!