Znaczy pierwszy, oficjalny Półmaraton zaliczony!
Było ciężko, ponieważ mimo przygotowań, które do łatwych nie należały 3 dni przed startem złapało mnie przeziębienie i to z tych co trzymają i puścić nie chcą!
Postawiłam na naturalne metody leczenia i faszerowałam się czym tylko mogłam! Do tego postanowiłam skutecznie przekonać siebie, że dam radę wystartować i... udało się :)
Mimo, że czułam osłabienie, brak formy takiej na jaka pracowałam, pobiegłam w 30 stopniowym upale.
taktyka uległa zmianie z dnia na dzień ale myślę, że wyniku nie mam się co wstydzić - 2:03:04 :)
Jest co pobijać :)
Helena też miała swój debiut - Bieg Lwiątek na dystansie 100 metrów.
Jestem z niej taka dumna! Przebiegła cały dystans, sama z asekuracją taty! Urodzona biegaczka ;)
Szkoda tylko, że cała atmosferę biegów dziecięcych zepsuli rodzicie swoimi chorymi ambicjami...
Ciągniecie 3-letniego, płaczącego dziecka za rękę na siłę, że prawie przeleciał na mecie ale był pierwszy było naprawdę chore...
Hmmm, powoli robi się jakiś blog sportowy...
Ale co ja poradzę, że mam mnóstwo pomysłów na spędzanie wolnego czasu?
Pozdrawiam Was ciepło :)