No tak, pobudka o godzinie siódmej, piękna pogoda, słońce, rześkie powietrze, cudny poranek...
A potem bieg na autobus, przystanek, skasowany bilet, tłumy pasażerów i słuchawki w uszach.
Czekanie, nie Twoja kolejka i skończyło się niezbyt miła wędrówką, przez starocie, zakamarki i 40 minut płaczu.
A teraz trochę mi wstyd, że było bez ładu i składu, porozrzucane myśli i słowa, zasmarkane chusteczki i czkawka.
Oczy piekły, głos na moment odmówił posłuszeństwa i widzę cały czas tylko oczy słuchaczki, która próbowała ułożyc to w całośc. Mnie się nie udało, chociaz to wszytsko kłebiło się we mnie i z moich ust wypadało, jak ślepaki.
Cóż, taki dzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny!