No dobra, emocje już opadły... choć jednak nie, nadal się "jaram" :) Jednak chyba dopiero teraz do mnie dociera, że przebiegłam maraton, bez większego trudu.
Mięśnie bolały na końcówce, paliły, ale to takie wspaniałe uczucie... :)
Teraz już wiem, że jak chcę to mogę i na dodatek mam szansę na lepszy czas :) To co dacie radę w opowieściach o treningach między dzierganiem?
Na drutach obecnie moher w pięknym stalowo niebieskim kolorze. Jednak emocje dały górę i znów muszę go trochę zmodyfikować bo wyszedł odrobinę na szeroki.
I dziecko mi przypomina, że nie mam czapki z pomponem :)
A to kibic, właściwie kibicka, najwierniejsza :)
dla takich kibiców nawet maraton nikomu niestraszny :)
OdpowiedzUsuńCudna pasja, dziel się opowieściami !
OdpowiedzUsuńPodziwiam ...tak szczerze podziwiam za wytrwałość !
OdpowiedzUsuńKibickę ucałuj w nos.
Cudowny kibić :-) Twój prywatny i najwierniejszy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.