Ale daliśmy radę... Choć bywało różnie. Czasem kiedy bunt znikał wychodziło słońce i mimo, że wakacje były krótkie udało się nam spędzić większość czasu na plaży, w przyjemnym cieple.
A jak Wy radziłyście sobie z buntem, ja chyba zaczynam go traktować jako kolejnego członka rodziny...
Oczywiście pierwsza rzecza jaką sprawdziłam kiedy wyjazd był już pewny to... czy sa jakieś biegowe zawody w okolicy. Ten typ tak ma, żeby nie powiedzieć świr tak ma ;)
No i zaraz się zapisałam.
Trasa do łatwych nie należała, deszcz i chłód nawet nie przeszkadzał, miłe ochłodzenie po ostatnich treningach w upałach.
Ale na metę wpadłam jak szalona :)
Czego chcieć więcej?
Teraz walczę z moherem w kolorze czarnym...
Kolejny raz pruje, obliczam, wymyślam i powoli już mam go dosyć...
Pani zniecierpliwiona bo ile można czekać, a ja zła, bo nie bee oddawać jakiegoś dziadostwa...
Uff... dzisiaj go kończę i już!
Cudne wakacje - wspaniałe zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńPo buncie dwulatka następuje bunt trzylatka, później czterolatka... itd... i niestety sposobu na to nie mam...
Życzę za to Wam dużo cierpliwości :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Oj przyda się :) raz jest lepiej, raz gorzej,a le już powoli sie odnalazłam z nowej sytuacji ;)
Usuńhe he moja droga to dopiero poczatek buntow- poklad otwarty przyjmuj je wszystkie :D
OdpowiedzUsuńsuper taki wyjazd chocby krotki
Zawsze to inne srodowisko. Najważniejsze, że nie musielismy cisnać sie w pokoju w polarze :)
UsuńChodź Wojcieszek bardziej temperamentny od starszej siostry , to ja matka wyluzowałam. Odnoszę wrażenie że ludzie wokół bardziej skrzywieni na widok zbuntowanego małolata ;))) Przy kasie w sklepie mówię stanowcze ,,nie,, kiedy prosi o kolejnego lizaka i mam w nosie jego krzyki ...jak to mawia Ola luuuzik ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Was
Luzik mówisz? Koniecznie muszę się nauczyć ;) A wyglądają na takie grzeczne na zdjęciach ;)
UsuńPozdrawiam