Jak dla nie taka mogłaby byc zima... Pięknie, kolorowo, słońce, tafla jeziora i wata cukrowa :D
niedziela, 10 października 2010
czwartek, 7 października 2010
Marnotrawię czas...co za wstyd!!
Straszny wstyd... Próbowałam się usprawiedliwi, wczoraj od 15 do dziś do 7 rano pracowałam...
Najpierw jedna praca potem druga.
Ale złoszczę się sama na siebie kiedy sama siebie w ten sposób próbuję usprawiedliwic.
Bo co to za usprawiedliwienie? Czasem bywało gorzej. Jakoś w tym miesiącu mój grafik jest mnie zapchany niż w poprzednich, widac więcej ranków wolnych przed jedną pracą i dni po nocnych dyżurach. I nagle...cały mój plan spalił na panewce, nie mogę się pozbierac, kiedy na horyzoncie pojawiają się godziny bez pracownianych zobowiązań.
No i masz babo placek! zagubiłam się, i na domiar złego jesień jak każdego roku, nastraja mnie depresyjnie i zaczyna brakowac chęci. W pracowni wszystko rozgrzebane - brzydko mówiąc, zaczęte 3 swetry!! i narzutka, w głowie przemykają nowe pomysły a ja...
snuje się po domu jak kurz!!
Miałam zrobic zdjęcie widoku na mój jesienny taras...aż zrobiło się ciemno. Przeleciało przez głowę i wpadło w wieczorny zmrok..
No i dawno nie czytałam mądrych rzeczy!! Noc branżowego, ani nowinek medycznych...tylko bieganie, ozdabianie malowanie i książki sensacyjne..
Chyba głupieję, narzekam,nie czuję żebym się rozwijała i tak się tylko snuję i snuję a dni mijają jak opętane, z szybkością światła. Niedawno sierpień, plany na przygotowanie się do maratonu...
Kurcze, a półmaraton już w kwietniu!!
Trza się wziąc w garśc kobieto, puchu marny!!
wtorek, 5 października 2010
Spóźnione podziękowania:)
niedziela, 3 października 2010
Srutu tutu...
Złośc mnie ogarnęła. Nie nagle, narastała aż doszło do konfrontacji, która spełzła na niczym. Sprawa nadal nie rozwiązana, we mnie trochę jeszcze kipi, ale powtarzam sobie, że inaczej byłoby nudno. Nie można ciągle chodzic szczęśliwym, zadowolonym. Zmiany nastrojów są potrzebne dla równowagi, która jest zlepkiem różnych stanów i nastrojów. Tylko trzeba je sobie poukładac...
Tak jestem krnąbrna, bo jeszcze młoda, złoszczę się, uwielbiam stawiac na swoim. Ale także jestem pracowita, nie potrafię siedzie bezczynnie a co za tym idzie uwielbima kończyc to co zaczęłam.
Niestety nie podoba się to wielu, w szczególności kobietom... Może to kiedyś zdołam pojąc...
Ahh...
Ale teraz z innej beczki.
Widziałam mieszkanko, Moje, Nasze gdzieś w przyszłym roku już. I załamałam się. Wydaje mi się małą klitką, z niemożliwością ustawienia tam czegokolwiek... Nie odzywałam się 2 dni..
Musiałam to sobie wszystko poukładac, po swojemu, bo u mnie z wyobraźnią przestrzenną jakoś wyjątkowo na bakier. Brak mi tej zdolności właśnie. Ale dopiero wylali strop nad mieszkaniem, wszędzie cegły, rury, wiadra, worki i rusztowania. Podobno będzie lepiej kiedy nałożą tynk...
Ok wierzę, bo czemu nie, ale z większym dystansem.
Cieszę się także oszczędnie, czekamy na ostateczną decyzję banków. Ale nie wizja już jest, nawet płytki do łazienki już wybrane:) Co prawda dopiero w głowie, ale od czegoś trzeba zacząc. Musi by jasny punkt zaczepienia i taki ju jest. Ciepło, przyjemnie i kolorowo fragmentami:) Bo u mnie bez kolorów to ani rusz!!
Grypowo, infekcjowo
Po tygodniowej walce, padłam, zostałam pokonana przez infekcję. Stany podgorączkowe,duszący kaszel,węzły chłonne wielkości mandarynek... Ale jak zawsze skończyło się to weekendem w domu, twórczym weekendem w domu:)
piątek, 1 października 2010
Zmiana dekoracji
Zamówione
Subskrybuj:
Posty (Atom)