poniedziałek, 7 czerwca 2010
Łapię każdą chwilę
Wróciłam do pracy po 3 miesięcznej nieobecności. Nie ukrywam, że myśl powrotu napawała mnie lękiem, tym bardziej, że po moich przejściach z pociętym brzuchem nic nie szło gładko.
Ale teraz jest wreszcie chyba wróciłam:)
Działam zawodowo dopiero 2 tygodnie, a już mi się wydaje, że czas mam źle zorganizowany i ucieka mi tyle czasu.
Zatem tutaj coś pomaluję, tutaj coś dłubnę, trochę obowiązków domowych a jeszcze moje języki?
jakoś się nie mogę zorganizowac...ale myślę, że jak się sprężę to kto wie, może opracuję do perfekcji organizowanie sobie czasu:) Liczę na to.
Remont tarasu wreszcie zbliża się ku końcowi:) Moje kwiatki sponiewierane, chyba stały już wszędzie, na każdym centymetrze gleby, tarasu wokół domu:)
Ale tak jak obiecał mi mój Mąż chyba otwarcie będzie na moje imieninki:)JUHU!!
Ale wygląda fajniuchno, czekam tylko aż powstanie stopień, reszta cegiełek klinkierowych swoje miejsce znajdzie i mogę sadzic kwiatuchy:)
No i zabrałam się jakiś czas temu za odnawianie starych emaliowanych wiader, kanki i solniczki i coś się nie chcą same pomalowac;)
Ale jedno wiadro będzie prezentem ale ciii!!, bo nie chcę się wydac.
Tymczasem oto wczorajsze, jeszcze świeżutkie fotki.
Ja wracam do ogarnięcia trochę Naszego Bunkra a potem wreszcie będę mogła odziac się w gacie do biegania, odkurzyc moje butki i śmigam nad jeziorko:) Na razie spacerowac, szybciutko ale już niedługo wreszcie będę mogła wrócic do biegania.
Wczoraj znowu wspomniałam mojej Mamie, że marzy mi się maraton, może najpierw pół, albo inne biegi ale docelowo maraton. Moja Mamuska na to: "O matko! Myslałam, że już z tego wyrosłaś!" A ja nic! Uparłam się i czas zacząc się przygotowywac!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny!