Dzisiaj dopiero nadarzyła sie okazja aby nadrobic zaległości blogowe.
I jak co roku nie robie podsumowań, ani planów. Miewam czasem marzenie, jedno, ale nie do spełnienia w związku z czym jak na realistke do bólu przystało, nic nie planuje ani o niczym nie marzę...
Z roku na rok listopad jest coraz trudniejszy, w tym roku wyjątkowo i chyba dlatego, że Helenka w przedszkolu a Mąż w pracy... a ja sama ze sobą...
Grudzień obfitował za to we wszelkiego rodzaju choróbska. Ja postanowiłam w tym roku zacząc kontuzją a skończyłam infekcją. Na szczęście razem z Helą zdążyłyśmy sie wychorowac przed świętami. Właściwie to miałam 2 dni na ogarnięcie całego chaosu, który towarzyszył nam od listopada.
Ale dałam radę. W tym roku postanowiliśmy Wigilę spędzic tylko we trójkę. We własnym domu, bez wyjazdów. I było cudownie, dokładnie tak jak sobie to zaplanowaliśmy. Idealnie :)
Mam nadzieję, że Wasze świeta przebiegły równie cudownie.
Mimo złych myśli kiepskiego samopoczuia na drutach działałam.
Bratowa otrzymała szal i czapkę z futrzanym pomponem a bratanek komin do Lorda Vadera. Obawiam się tylko, że nie zrobiłam zdjęcia :/
Będą musieli zapozowac.
Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku, aby był równie dobry a nawet lepszy oraz realizacji wszystkich planów :)
Życzę roku lepszego niż był poprzedni!
OdpowiedzUsuńSobie powtarzam to w kółko !