Czyli jednak czasem potrzebuje odpocząc.
Intensywnie od początku roku i wreszcie mam dosyc. Na maraton wykrzesałam ostatnie resztki energii, ale było warto ;)
Od przyszłego tygodnia znowu treningi wracają na stałe w mój grafik.
Po maratonie pryzszło lekkie przeziębienie, a za Heleną ciągle jeszcze wlecze się pierwsza infekcja przedszkolna..
Do tego nastał mój najbardziej znielubiony okres,więc i zwolniłam.
Wcale bym się nie obraziła, gdybym mogła przespac zimę, no chociaż do grudnia, potem jakoś już leci ;)
Czeka kilogram wełny owczej! Piękna a ja jakoś nie mogę się za nią zabrac...
Powstały nowe czapeczki, szczęgólnie dziecięce. Hela też ma już nowy komplet na jesienne dni.
A ja nadal nie mam ani swetra ani szala ani czapki!
No jeden sweter mam, ale niestety wydaje mi się, że wyglądam w nim jak trochę mniejszy słoń, więc obawiam się, że stanie się prezentem :)
Sweterek z resztek.
Miał nim by ale okaząło się, że resztek jest za mało i włóczkę musiałam dokupic. Na dodatek był dostępny tylko jeden kolor. Sweter jest trochę większy, liczę, że Helena ponosi go dłużej ;)
Miłego dnia!